Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy pan piszesz co teraz? — zapytała.
Czułem się wesołym. Śmiejąc się więc powiedziałem jéj, że tym razem z pod pióra mego wyjdzie wielce poetyczne i ponętne dzieło, traktujące o wpływach, jakie na losy ludzkości wywierają dobrze urządzone systemata ścieków miejskich. Zaśmiała się także, a w téj saméj chwili wbiegła do pokoju smukła, jasnowłosa Natalka i, obejmując ramionami kibić matki, oznajmiła, że ojciec pyta się, czy mama i pan Strosz prędko wrócą do salonu, bo potrzebuje wyjść za interesami, a chce pana Strosza pożegnać!
Gdy weszliśmy do salonu, Iwicki przechadzał się po nim zwykłym swym szerokim i zamaszystym krokiem. Doprawdy! człowiek ten, a raczéj mąż téj kobiety, mógł-by posiadać trochę estetyczniejszą powierzchowność, i mniéj głośno mówić i śmiać się. Ujrzawszy nas wchodzących, zawołał:
— Przybycie pana do Ongrodu, panie Strosz, jest wielkiém szczęściem dla naszego miasta, ale także i dla nas. Uspokoisz pan przynajmniéj moję Maryą. Najrozumniejsze nawet kobiety bywają zawsze exaltowane. Marya troszczy się zbytecznie o dom i dzieci, i nieraz wymyśla sobie zmartwienia nieistniejące. Ma ona tak drażliwe sumienie, że zawsze wątpi o tém czy robi to, co należy i jak należy. Teraz, pod przewodnictwem pana, będzie pod niektóremi przynajmniéj względami pewniejszą siebie.
Zbliżył się do mnie i zaczął formułować propozy-