Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamiast tego, milczysz uparcie. Cierpisz więc chyba i cierpieniem swém nie chcesz dzielić się ze mną. To źle, Maryo. Cieszyłam się nieraz z tobą i przez ciebie. Nie powinnaś odsądzać mnie od wspólnego z tobą cierpienia. Jeżeli zaś idzie o tę na-pół dobrowolną ślepotę, któréj poddają się niekiedy natury, tak jasne nawet i rozważne, jaką jest twoja, pozwól, abym ci powiedziała, że nie pozwolę na nią. Powiész, iż zbyt despotycznie pojmuję prawa przyjaźni. Myśl, co chcesz. Wolę, abyś oskarżyła mię teraz o niedelikatność, niż abyś kiedyś myślała, że trzymałam się z dala od ciebie wtedy, gdy potrzebowałaś miéć obok siebie myśl, zdolną do pomagania twéj myśli, i ramiona, gotowe zawsze, w każdym wypadku, do ogarnięcia cię kochającym uściskiem. Dlatego, jeżeli przez parę tygodni jeszcze nie otrzymam od ciebie długiego i szczerego listu, rzucę matkę i męża, którzy zdrowi są i bardzo zajęci swemi różnemi sprawami, wsiądę do wagonu i przylecę do ciebie.
Klementyna.