Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

łam, że kilka razy przygarnął do siebie Franusia, dając mu różne łagodne zapytania, na które dziecię odpowiadało śmiało, również łagodnie. Piękną była tkliwość ta poważnego i energicznego mężczyzny, okazywana biednemu, upośledzonemu dziecięciu. Ale i Marya upośledzone dziecię to najczęściéj i najczuléj garnie do siebie. Wiem teraz, że Adam dopomógł jéj bardzo radami swemi do rozwoju ociężałego umysłu tego dziecka. Dzieli téż czułość jéj dla niego.
Upewnić cię mogę, ukochany mój Jerzy, że ranki te, które dwoje tych ludzi spędza niekiedy razem, są najpromienniejszemi i zarazem najniewinniejszemi z ranków, jakim kiedykolwiek przyświecało Boże słońce. Ale — długoż tak trwać będzie?



28 Lutego.

Mieliśmy tu, w spokojnym zwykle domu tym, parę dni burzliwych, które na mnie wywarły przykre wrażenie, a dla Maryi rozpoczną może nową fazę życia,
Piérwszą z burz podniosła Klotylda. Trzeba ci naprzód wiedziéć, mój Jerzy, że gdyby ktokolwiek umyślnie po całym świecie szukał dwóch kobiet, najbardziéj do siebie niepodobnych, aby umieścić je pod jednym dachem, nie mógł-by znaleźć doskonalszéj