Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

do męża i prosiła go, aby wspólnie z nią udał się na wyższe piętro domu. Wpływ jéj nad gwałtownym człowiekiem tym jest potężny. Zaledwie dłoń jéj dotknie jego ramienia, uspakaja się on i przemienia w łagodnego baranka.
Poszliśmy więc na górę. Iwicki radził się żony, co ma czynić z nieuczciwym młokosem, sam bowiem chciał go skarżyć przed sądem. Marya stanowczo oparła się temu. Nie należało, mówiła, gubić bezpowrotnie tak młodego człowieka. Nagłe zresztą usunięcie Ryszarda z biura i domu, albo téż uczynienie go zbyt nieszczęśliwym, mogło-by, według zdania Maryi, rozdrażnić bardziéj uczucie dla niego Klotyldy i przyprowadzić ją do szalonego jakiegoś kroku. Iwicki zżymał się i unosił jeszcze trochę, ale potém przyznał słuszność żonie i poszedł, aby, spokojniéj już ale stanowczo rozmówić się z winowajcą. Spodziewam się, rzekł, wychodząc, że teraz już przynajmniéj Klotylda wybije sobie z głowy tego młokosa. Mylił się. Przed końcem dnia, Klotylda wiedziała o wszystkiém, co zaszło z jéj ukochanym; ale kiedy Marya wspomniała jéj o potrzebie stanowczego zerwania z nim, wyprostowała się jak struna, zaśmiała się szydersko i odpowiedziała:
— O nie! ja nie zmieniam uczuć moich dla lada potwarzy, rzuconéj przez ludzi.
— Nie wierzysz więc Michałowi? wszak wiész, że