Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

godną ód Horacyusza, wyrzekano na złą pogodę i ciężkie czasy i popisywano się zarówno z jedwabiami, jak i przerażającą francuszczyzną. Marya wyglądała w tém towarzystwie, jak Madonna Syxtyńska, którą-by otoczono dokoła tuzinem obrazków, sprzedawanych zazwyczaj w budach jarmarcznych.
Cóż więc dziwnego, że gdy umilkł gwar ten, goście powychodzili, a pan Michał, wyskarżywszy się z gniewem i żalem na siostrę, wyszedł za interesami, twarz Maryi, zesztywniała nieco w dniu tym od przymusu i znużenia, ożywiła się i błysnęła radością na widok wchodzącego pana Adama. Od trzech dni nie był on w jéj domu. Przy powitaniu zaraz powiedział, że przez czas ten był niezmiernie zajęty, mając wiele do czynienia, i w mieście, i na wsi, i z pacyentami, i z rządowemi władzami.
— A cóż się dzieje u Państwa? — zapytał.
Marya powiedziała mu o chorobie młodego Ryszarda, który ze zgryzoty może, czy ze wstydu, albo téż jeszcze w skutek zbyt wesołych zabaw, którym oddawać się podobno lubi, zasłabł dnia tego dosyć ciężko.
— W porę więc przybyłem — rzekł pan Adam i, wziąwszy kapelusz, natychmiast udał się do oficyny, w któréj znajduje się mieszkanie chorego. Niebawem jednak wrócił, mówiąc, iż stan młodego człowieka jest dość groźnym i że, ponieważ w mieszkaniu jego urządzić należy pewne konieczne zmiany, może