Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

usiadła na kanapie. Nie jest ona wcale zakochaną w strojach, jednak lubi piękne i czasem fantastyczne trochę ubrania. Nad wszystkie barwy przekłada ponsową. Nosi téż różne ubrania tego koloru, a dnia tego, płaszcz, który miała na sobie był także ponsowy. Gruba draperya ta, którą się owinęła, i ogień palący się naprzeciw, rzucały na twarz jéj przelotne błyski i rumieńce. Pan Adam stanął przy kominku, ja siedziałam z dala od nich, w zaciemnionym kątku pokoju.
Marya musiała mówić w drodze towarzyszowi swemu o wypadku, zaszłym z młodym Ryszardem, bo, usiadłszy na kanapie, i jakby ciągnąc daléj rozpoczętą rozmowę, zawołała:
— Czyż żadnego dobrego i rozsądnego pomysłu nie można urzeczywistnić w zupełności? Mnie tak żywo obchodzą, tak na sumieniu leżą losy i charaktery młodych tych ludzi, pod dachem moim pracujących! usiłowałam zawsze dopomagać im, o ile tylko mogłam, materyalnie i moralnie. Aż oto jeden z nich został nieuleczalnym leniwcem, a w dodatku jeszcze i oszustem. Jest to wprawdzie wyjątek pomiędzy nimi, ale czy w istnieniu tego wyjątku niéma jakiéj mojéj winy? Czy nie powinnam była uczynić czegoś więcéj, niż czyniłam? zwrócić uwagę Michała na to, aby baczniejsze miał nań oko? Żałuję teraz bardzo, że nie zaznajomiłam się z rodzicami jego; udzielili-by mi