Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko mgnienie oka. Zbliżył się do żony z twarzą zupełnie już zwyczajną. Tylko spojrzenie jego zdawało się być przykutém do wilgotnéj plamki, spoczywającéj na papierze, leżącym przed Maryą.
Cały wieczór potém zszedł zupełnie jak zwykle. Pani domu nie poskarżyła się nawet na ból głowy, jak to czynią zwykle kobiety, które chcą milczéć i myśléć. Nie milczała téż. Owszem, rozmawiała z mężem, ze mną i z dziećmi, wieloletnie przyzwyczajenia i silna wola zapanowały nad niepokojem wyjątkowéj w jéj życiu chwili.
Lecz późniéj... o tém, co powiem późniéj, nie mogę pisać bez drżenia ręki i serca. Ale ty, Jerzy, powinieneś wiedziéć o wszystkiém, tracę sama głowę i potrzebuję twojéj rady.
Kiedy wszyscy spali już w domu, a ja, niespokojna i smutna, cicho leżałam, usłyszałam szelest w sypialni Maryi. Usiadłam na łóżku i przez dwoje drzwi rozwartych, wśród mroku, rozświeconego palącą się lampą nocną, zobaczyłam Maryą, jak w białém ranném ubraniu, zarzuconém na ramiona, weszła do swojéj pracowni. Tu stanęła przed jedném z okien, wychodzących na ogród. Podniosłam się nieco na mém siedzeniu i rzuciłam wzrokiem po-za ogród, na mieszkanie Strosza. Pomimo bardzo spóźnionéj pory, w mieszkaniu tém dwa okna były jeszcze oświetlonemi. Jakiż pociąg niezmożony, jakaż rozdzierająca tęsknota zmuszały Maryą do patrzenia na te