Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

mój drogi! Ja nie potrafiła-bym być taką. Czy oni zawsze potrafią?
Po powrocie od pana Adama, powiedziałam Maryi, że pojutrze odjeżdżam do domu.
— Tak prędko! — zawołała z razu i z żalem, ale potém dodała:
— Jedź, moja Klemensiu, matka i mąż oczekują pewno niecierpliwie twego powrotu. Powinnaś być z nimi.
A kiedy patrzałam na nią smutnie i łzy kręciły mi się w oczach, uścisnęła mię i rzekła:
— Wiem, co w téj chwili myślisz, ale bądź spokojną o mnie.
Każdy z nas ludzi miewać musi chwile, w których ciemniéj mu trochę na ziemi niż zwykle. Ale droga życia, raz na zawsze wytknięta, roztacza przed nami szlak swój widny i równy; u kresu drogi jasny i wyraźny stoi ideał, któryśmy sobie za cel życia wybrali, i to rzecz najważniejsza. Mniejsza o to, jeżeli, skończywszy podróż, legniemy kiedyś z jednym więcéj lub jednym mniéj bólem na dnie piersi, z jedną więcéj lub mniéj cząstką szczęścia we wspomnieniach.
Masz słuszność, Jerzy: serca i sumienia ludzi dojrzałych trzeba zostawiać własnym ich siłom.
Klementyna.