Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

dni przestałem bywać u Iwickich. Człowiek ułomnym jest i wola jego słabą. Byłem tam znowu wczoraj i to — najniespodzianiéj dla samego siebie.
Trudno mi będzie trochę wytłómaczyć ci powód, który mię tam znowu sprowadził. Miłość własna moja cierpiéć będzie nad tém zeznaniem, ale usuwam ją na stronę. Ty zresztą, Jerzy, który sam nie masz się za świętego i nie wymagasz od bliźnich swych, aby byli świętymi, wiész o tém, że człowiek każdy może uczynić to tylko, co może.
Otóż dzień wczorajszy i zawczorajszy były mi dniami trudnemi do przeżycia. Spotkało mię parę ważnych niepowodzeń, z których piérwszém była śmierć jednego z pacyentów moich, człowieka znanego mi dobrze i zacnego ojca licznéj rodziny. Był to wprawdzie wypadek dość pospolity w życiu i praktyce każdego lekarza. Wiem, że powszechném jest mniemanie, jakoby z wypadkami podobnemi ludzie nauki oswajają się tak dalece, iż nie czynią one na nich żadnego wrażenia. Ale ty, Jerzy, gadaninom tym nie wierz. Jeżeli już kogo w podobnych wypadkach nie obchodzi dobro bliźniego, obchodzi go zawsze miłość własna i opinia ludzka. Kto nie dba o własną sławę, tego znów boli i trwoży niedostateczność nauki. Co do mnie, doświadczam zwykle wszystkich tych uczuć razem.
Tego samego dnia wieczorem, zabrałem się do pisania dalszego ciągu dzieła, dawno rozpoczętego,