Nie jestem tak szczęśliwym. W ostatnich dniach byłem ciężko chorym.
— Dlaczego pan to mówisz? — zapytała ze zdziwieniem — zbyt ogólnie znanym i zbyt często widywanym pan jesteś, aby o chorobie pana, ciężkiéj w dodatku, miasto nasze mogło nie wiedziéć.
— Miasto — odpowiedziałem — wiedziéć może o takich tylko chorobach, które leczą się za pomocą recept doktorskich i aptecznych preparatów. Istnieją choroby, na które człowiek sam sobie tylko powinien być lekarzem, a często nie może.
Usiadła na ogrodowéj ławce i mnie obok siebie miejsce wskazała.
— Często nie może... — powtórzyła zwolna i w zamyśleniu, ze wzrokiem patrzącym gdzieś daleko. Nagle zwróciła spojrzenie na mnie. Widziałem w niém ciepłą, trwożną troskliwość.
— Wiem — rzekła — że miałeś pan w ostatnich czasach trochę zmartwień i niepowodzeń. Mówią o tém. Sfery oficyalne stawiają panu trudności w zaprowadzeniu reform, które były-by w istocie zbawieniem dla naszego miasta. Towarzystwo lekarskie nie rozwija się pomyślnie, jak-by się tego spodziewać można było...
— Następstwem zaś tego wszystkiego — wtrąciłem — było dla mnie w ostatnich dniach zniechęcenie i zwątpienie, które bolą więcéj niż wszystkie bóle, poskramiane zazwyczaj aptecznemi przyrządami.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.