Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

Chciał zapewne powiedziéć: mniéj o nie dbam! ale powstrzymał się. Jakże-by potém wytłómaczył troskę o interesa, wyraz cierpienia, który na twarzy jego dostrzegłam.
Teraz stanęło mi w myśli coś, o czém byłam zapomniała przez czas jakiś. Stanął mi w myśli jeden z łączników, wiążących małżeństwa i rodziny: wspólność interesów. Tak; idzie ona w parze ze wspólnością uczuć, i żadne uniesienie poetyczne, żaden sofizmat namiętności nie zdoła zaprzeczyć jéj miejsca wśród różnostronnych obowiązków i solidarności ludzkich. Myślą i tęsknotą wybiegłam była po za ściany domu i oderwałam odeń myśl i uwagę tego, w czyjéj dłoni i głowie spoczywają rządy jego i losy. I oto kruszyć się zaczęła budowa pomyślności rodzinnéj... dezercya moja pozostawia niszczące ślady nietylko w dziedzinie uczuć, ale echami jéj są jeszcze: ruina domu i krzywda dzieci.
Znękana byłam i milcząca. Michał kilka razy zwracał ku mnie twarz, tak, jakby chciał coś powiedziéć, ale wahał się widocznie i długo.
— Trzeba, — rzekł nakoniec — abyśmy pomówili z tobą, Maryo, o jednéj jeszcze sprawie. Żądałaś kiedyś, aby Porzewin uznanym był prawnie w połowie dziedzictwem mojém. Spełniłem wtedy życzenie twoje i dokonałem wszelkich należnych formalności. Myślę jednak, że należy rzecz tę przerobić i znowu Porzewin przyznać wobec prawa wyłączną własno-