przyciskał sobą całą moję towarzyską wenę. Nie mogąc w żaden sposób błyszczéć humorem i dowcipem, rzuciłem towarzystwo dam i braci belletrystów i wmieszałem się między mężów uczonych.
Tu zbliżył się do mnie profesor Ch. Znasz sympatyczną powierzchowność tego księcia nauki naszéj i ten magnes szczególny, którym pociąga on ku sobie ludzką życzliwość i ufność. Po kilku uprzejmych wyrazach, któremi zaszczycić raczył moję ubogą powieściopisarką godność, profesor przystąpił do sprawy, dla któréj umyślnie, jak mi się zdaje, zbliżył się do mnie.
— Mówiono mi — rzekł — że zostajesz pan w blizkich stosunkach znajomości i przyjaźni z doktorem Adamem Stroszem.
Powiedziałem, że na ten raz, głos ludu jest głosem prawdy, że w istocie doktor Adam Strosz jest najlepszym, prawdę mówiąc, jedynym prawdziwym przyjacielem, jakiego posiadam na świecie.
— Musisz pan więc miewać częste od przyjaciela swego wiadomości — ciągnął profesor — jakże mu się powodzi w Ongrodzie? czy zadowolonym się czuje z miejsca pobytu swego i czy nie życzył-by sobie zamienić go na inne?
Czując ciągle ostatni list twój, ciężący na moim mózgu, tak sobie ex promptu i na własną odpowiedzialność, odrzekłem, że i owszem, rad-byś był, o ile mi się zdaje, porzucić Ongród, gdyby ci się na szer-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.