Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

szym jeszcze świecie trafiła sposobność odpowiednia zużytkowania zdolności twych i nauki.
Profesora słowa moje ucieszyły widocznie.
— Zdolności te są niepospolite i również niepospolitym jest zasób nauki, który doktor Strosz wykazał w pismach swych, w ostatniém mianowicie obszerném swém dziele. Z przyjemnością słyszę od pana, że nie myśli on zagrzebywać się na prowincyi przez całe życie, ale że możemy miéć nadzieję ujrzenia go kiedykolwiek tu, pomiędzy sobą.
— Znam doktora Adama nietylko z pism jego i opinii, ale trochę i osobiście — ciągnął daléj profesor — przed kilku laty bowiem, traf zagnał mię w odległe Poleskie strony i tam, w zakącie jakimś, noszącym miano, jeżeli się nie mylę, Białoboru, miałem prawdziwą radość spotkania się z młodym i uczonym lekarzem, który młodość i uczoność swą oddawał w ofierze świętemu, lecz ciężkiemu dziełu niesienia pomocy i oświaty najniższym warstwom narodu. Wyznam panu, że, wobec panującéj dziś chciwéj pogoni młodzieży naszéj za karyerą, blaskiem i użyciem, to zrzeczenie się wszystkich gwarów i świetności życia, to ciche i bezinteresowne oddanie się całą duszą powołaniu swemu, uderzyło mię w niewymownie przyjemny sposób. Powszechną także w okolicy tamtéj była opinia, że doktor Adam jest nietylko wysoce uczonym, ale także prawdziwie dobrym i moralnym człowiekiem. Mówiono mi, że życie jego od-