Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

znaczało się przesadzoną niemal surowością przyzwyczajeń i obyczajów...
Możesz domyślić się, że, gdy czcigodny interlokutor mój umilkł, ja puściłem z kolei wodze elokwencyi swojéj i malowałem portret twój najwierniéj, jak tylko mogłem.
Kiedy umilkłem, profesor rzekł:
— Ongród jest prawdziwie szczęśliwém miastem, posiadając takiego lekarza i takiego człowieka. Ale my zazdrościmy mu szczęścia tego i nie czynili-byśmy nawet sobie skrupułów żadnych, gdybyśmy mogli mu je odebrać.
Ogniska wiedzy potrzebują kapłanów z czystemi rękoma i świętym ogniem w głowach. Tu, u samych źródeł wiedzy, wyrabiają się uczeni i ludzie, którzy potém roznoszą po całym kraju dobre wieści światła i postępu. Pomiędzy tymi, którzy trudnią się kształceniem młodzieży, wielu jest powołanych, lecz niewielu wybranych. Doktor Adam byłby z pewnością jednym z wybranych, gdyby tylko zgodził się na to, aby zostać powołanym.
Tu nastąpiło coś nakształt dyplomatycznego półzwierzenia. Profesor mówił mi o jednéj z wakujących od niedawna katedr profesorskich w uniwersytecie tutejszym i o ważnych a wszechstronnych interesach, wiążących się z wyborem człowieka, któremu na katedrze téj zasiąść przyjdzie.
— Osiągnąć stanowisko to — ciągnął daléj, — nie