Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

światła i ciepła... Nie, Klementyno! ja uczynić tego nie mogę! to niepodobna...
...Przed chwilą słyszałam że, ktoś śpiesznie szedł po wschodach. Ręka mi jeszcze drży... myślałam że to... Nie.
To Michał biegł do mnie z wiadomością, która kiedyś uczyniła-by mię bardzo wesołą. Powiedział mi, że sprawa z Porzewinem całkiem już załatwiona i że za parę tygodni będziemy mogli pojechać tam wszyscy. O ile ucieszyła-bym się niegdyś, o tyle przelękłam się teraz. Odjechać ztąd...




2 Maja.

Zobaczę więc stary mój dom rodzinny, Niemen, płynący u stóp ogrodu, moje kochane lasy z zapachem sosen i strumieniami, szemrzącemi w wilgotnych nizinach. Powitam siwe głowy starych sług mojéj rodziny. Zgrzybiała Prakseda wyjdzie o kiju, aby spotkać mię przed progiem swéj chaty. Dzieci napełniają dom wybuchami śmiechu, tak cieszą się z tego, że pojadą na wieś. Ojciec im to powiedział. Ja mało z niemi rozmawiam teraz, to téż Franuś mniéj znowu mówi i trudniéj pojmuje. W oczach tego najbiedniejszego z dzieci moich, kiedy patrzy ono na mnie, tkwi dziwny jakiś smutek. Czyżby upośledzo-