Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

„Struny głuche, żałosne, czy w was pozostała
Jeszcze pieśń, która kiedyś pierś mą napełniała
Szaloném wrzeniem,
Pieśń, która u Aniołów niebiańską radością,
U Szatanów się zowie piekielném cierpieniem,
U ludzi miłością!


Mówiła chwilę o poezyach, których urywek, przetłómaczony przez nią, czytałem, potém zaczęła mówić z żalem o trudnościach i przeszkodach, jakie stawią jéj pewne urządzenia miejscowe w przedsięwzięciach, których dokonać pragnęła-by tam na wsi. Chciała-by bliższemi, niż to bywa zwykle, węzłami połączyć dwór z okoliczną ludnością wiejską, założyć szkołę elementarnych nauk i wiejskiego gospodarstwa. Może-by to przyniosło miejscowy tylko użytek, albo téż i posłużyło za przykład innym...
Przez cały czas nieustającej wciąż, choć dziwnie z przedmiotami różnemi igrającéj rozmowy, przypatrywałem się jéj bacznie. Z przyzwyczajenia, z troskliwości téż o nią, spojrzałem na nią okiem lekarza i odkryłem gwałtownie zaszły szwank w tym zdrowym i kwitnącym wprzódy organizmie kobiecym. Stan, w którym znajduje się ona teraz, jest rozstrojem a zarazem nienormalném całkiem wyprężeniem nerwów. U ludzi, podległych stanowi takiemu, zdwaja się wrażliwość wszystkich zmysłów. Wzrok ich bystrzéj spostrzega wszystko i łatwiéj upaja się ulubionemi widokami, słuch zaostrza się w sposób taki, że