Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

w charaktery miękkie i samolubne, zdolni są tylko do wymagania i przyjmowania szczęścia od innych, i takich, którzy, bogaci w zasoby uczuć, rozumu i woli, najwyższe szczęście swe znajdują nie w uszczęśliwianiu się, lecz w uszczęśliwianiu. Czy można zaręczyć, że dla kobiety, należącéj niewątpliwie do drugiéj z tych kategoryi, wraz z widokiem sprawionego przez nią nieszczęścia, nie zniknie na zawsze zdrój radości życia, a może i samego życia na gruzach jéj wiary?
Następnie: czy myślisz, Adamie, że, jedyną spójnią rodzin jest miłość, pojęta w znaczeniu najpospolitszém? Ja myślę inaczéj. Myślę nawet że bezwzględnie ważna dla ludzkości idea rodziny chwieje się i rozkładowi ulegać zaczyna dlatego właśnie, iż opieraną bywa na tym jedynym żywiole, z absolutném pominięciem wszystkich innych. Gdyby to życie było poematem, jak mówi poeta, gdyby ludzkość składała się z par, oddzielnie żyjących i nic wzajem niemających ze sobą do czynienia, na miłości oprzéć-by się mogła i wierność małżeńska, i szczęśliwość rodzin. Ale wśród olbrzymiéj komplikacyi losów i stosunków ludzkich komplikują się ogromnie wątki wszystkich dzieł, przez ludzi tworzonych. Życie małżeństw i rodzin nie jest idyllą, snutą na pustelni. Czy można więc sumiennie i rozsądnie powiedziéć, że gdzie małżonkowie nie pałają względem siebie ogniem namiętnych uczuć, tam rodzina złą być musi i rozpaść się