Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

w mojéj piersi, spadła na mnie uroczysta spokojność i wielka ale cicha radość. Z niemi chciałem powitać ją po raz piérwszy, jako sercem należącą do mnie.
W oknach domu jéj było ciemno. Służba powiedziała mi, że wszyscy wyjechali na wieś. Sprawiło mi to zrazu dolegliwą przykrość, która jednak minęła prędko. Z wiadomością, którą posiadam teraz, mogę czekać. Jutro zobaczę cię, idealna moja Maryo, i śmieléj już spojrzę w głąb’ twoich oczu i w tę tajemnicę twego serca, która stała się już moją nieocenioną własnością!




godzina 11-ta wieczorem

Parę godzin upłynęło od napisania kilku słów poprzedzających. Przepędziłem je na mieście, odwiedzając moich chorych. Dziwna rzecz! Oddawna już nie miałem myśli tak jasnéj i tak przytomnéj, jak dziś, i z tak żywém współczuciem nie patrzałem na cierpienia ludzkie. Myśl o Maryi nie opuszczała mię ani na chwilę, ale nie przeszkadzała mi bynajmniéj w zajęciach, jak się to działo w dniach poprzedzających. Owszem, mam uczucie takie, jakby nagle przyoblokło mię dostojeństwo, nowe dla mnie i ze zdwojoną mocą obowiązujące mię do wszystkiego, do czego zawsze czułem się zobowiązanym. Tak, Jerzy, miałeś słusz-