Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

szczerze i prawdziwie, nie tak, jak czynią to ci, którzy wydzierają szczęście swoje chwilom słabości kobiecéj, wzruszenia, podsycanego przez nich wszelkiemi sposoby. Gdy stanę przed nią i będę z nią rozmawiał, zmuszę do milczenia oczy moje, poskromię drżenie głosu, strzedz będę piersi, by nie wydała westchnienia ni jęku, skrzyżuję silnie ramiona, aby nie wyciągały się do niéj i po nią. Przyrzekłem sobie, że jéj tylko wola stanowić winna o wszystkiém i na wolę tę nie położę nacisku żadnego. Nie będę jéj upajał, nie będę gwałcił serca jéj i wyobraźni; niech wybiera, o ile to być może, trzeźwo i spokojnie. Za obojętność — tego najwyższego szacunku mego dla niéj — ona nie weźmie. Wszak wié o wszystkiém. Zrozumiéć mię potrafi. Ja czekać tylko będę piérwszego jéj wezwania, piérwszego jéj pozwolenia, piérwszego stanowczego wyrazu jéj woli, które ona objawi mi z pewnością, jak kobieta szczera i pewna, że miłość, przez nią ofiarowana mężczyźnie, musi być dla niego najwyższą łaską i najwyższém szczęściem — czekać będę, aby z wdzięcznością i radością bez granic przyjąć to, co daném mi będzie dobrowolnie, bez gwałtów uczucia i nieprzytomnego szału...
Adam.