Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/012

Ta strona została skorygowana.

gdzieindziéj, w jesiennéj szczególniéj i wiosennéj porze, ludzie topią się niemal w błocie i zagrzebują w śmieciach, podwórze szkolne okrywają zawsze suche i białe kamienie; źdźbła słomy nawet trudno by na nich dopatrzéć, bo jeśli i znajdzie się kiedy jakie, wnet podnosi je ręka przechodnia, dbałego o piękność miejsc, ścielących się do stóp świątyni.
Jakie znaczenie Szybów posiada dla ludności izraelskiéj, zamieszkałéj w stronach Białoruskich, a nawet daléj jeszcze, na szerokich przestrzeniach Litwy, wnieść można z kłopotliwego dość wydarzenia, które spotkało pewnego, bardziéj wesołego niż mądrego szlachcica, w rozmowie z pewnym żydkiem faktorem, bardziéj jednak dowcipnym niż pokornym.
Żydek faktor stał u drzwi gabinetu pańskiego, pochylony nieco ku pańskiemu obliczu, uśmiechniony, gotów zawsze do sprężystego poskoku w celu usłużenia panu, i dowcipnego słówka, w celu obudzenia dobrego jego humoru.
Pan był w dobrym humorze i żartował z Żydka.
— Chaimku — mówił — czy byłeś ty w Krakowie?
— Nie byłem, Jaśnie Panie!
— Toś ty, Chaimku, bardzo niemądry!
Chaimek ukłonił się.
— Chaimku, czy byłeś ty w Rzymie?
— Nie byłem, Jaśnie Panie!
— Toś ty, Chaimku, bardzo niemądry!
Chaimek ukłonił się powtórnie, ale zarazem o dwa kroki bliżéj do pana przystąpił. Na ustach zaigrał mu jeden z tych uśmiechów, właściwych ludziom jego plemienia, sprytnych, przebiegłych, o których powiedziéć na pewno nie można, czy się maluje w nich pokora, czy téż tajemny tryumf, — pochlebstwo, czy szyderstwo.
— Przepraszam Jasnego Pana — rzekł z cicha — czy Jasny Pan był w Szybowie?
Szybów odległym był od miejsca, na którém toczyła się rozmowa, o jakich mil dwadzieścia. Szlachcic odpowiedział:
— Nie byłem.
— A co teraz będzie? — ciszéj jeszcze szepnął Chaimek.
Podanie zamilcza o tém, co na kłopotliwe pytanie to odpowiedział wesoły szlachcic; ale z posłużenia się Szybowem, jako argumentem odpierającym ubliżające twierdzenie, a raczéj wywzajemniającym się za nie, wnieść można, iż dla Chaimka Szybów był tém, czém dla szlachcica był Kraków i Rzym, więc miejscem skupiającém w sobie i przedstawiającém cywilne i religijne powagi.
Gdyby ktokolwiek zapytał był podówczas żydka faktora: dla czego tak wysokie znaczenie przywiązuje do mieściny małéj, zapadłéj wśród głuchych równin, wymieniłby on prawdopodobnie dwa tylko nazwiska będące nazwiskami dwóch rodów od wieków w Szybowie zamieszkałych: Ezofowiczów i Todrosów. Pomiędzy dwoma rodami temi taka zachodziła różnica i taki wy-