zagłębień, tak roztworzyły się szeroko, i tak rozjątrzoném spojrzeniem okryły pobladłą nieco wśród utarczki twarz Meira.
— Karaimy! — krzyczał, miotając się na swym stołku i rękoma chwytając się brody swéj i włosów, — ty Karaimów ratował! odszczepieńców! niedowiarków! wyklętych! Na co ich ratować? Dla czego oni w sabbaty świateł nie zapalają i w ciemnościach siedzą? Dla czego oni zwierzęta i ptaki, co do jedzenia służą, nie z przodu, ale z tyłu szyi zarzynają? dla czego oni Miszny, Gemary i Zoharu nie znają?
Zachłysnął się z uniesienia wielkiego i umilkł, a w przerwie téj ozwał się czysty i dźwięczny głos Meira:
— Rebe! oni są bardzo biedni!
— En-Sof mściwy jest i nieubłagany!
— Oni cierpią wielkie prześladowania od ludu!
— Niepojęty ich prześladuje! — krzyczał Rebe.
— Przedwieczny prześladować nie każe. Rabbi Huna powiedział: jeżeli prześladujący sprawiedliwym nawet jest, a prześladowany złoczyńcą, Przedwieczny ujmuje się za prześladowanym!
Reb Mosze płomienne miał rumieńce na ciemnych policzkach.
Oczy jego zdawały się zjadać, pożerać bladą twarz młodzieńca, o pałającém, śmiałém już teraz wejrzeniu i ustach drżących mnóstwem niedopowiedzianych, przemocą w piersi tłumionych, wyrazów.
Zebranie całe miało pozór zdumienia, przerażenia, smutku. Sprzeczka podobna z mełamedem jednym wydawała się grzechem, innym jeszcze niebezpieczeństwem dla zuchwałego młodzieńca, lub i dla całéj jego rodziny.
To téż Saul, z pod siwych swych brwi najeżonych, wlepił groźne wejrzenie w twarz wnuka i przeciągle ku niemu syknął: — Szaaa!
Meir pochylił przed dziadem głowę, na znak pokory i poddania się, a jeden z synów Saula, dla złagodzenia gniewu Reb Mosza, a zapewne téż i dla własnego zbudowania, zapytał go: jakie różnice zachodzą pomiędzy powagą i świętością ksiąg Talmudycznych i Zoharu, księgi Kabały? i czy doskonały pobożny zajmować się powinien badaniem pierwszych raczéj, czy drugich?
Wysłuchawszy zapytania tego, mełamed obu łokciami szeroko rozparł się na stole, oczy swe nieruchomo i z wyrazem głębokiego namysłu utkwił w przeciwległéj ścianie i zwolna, uroczystym głosem, mówić zaczął:
— Simon ben Jochai, wielki Rabbi, co żył okropnie dawno temu i wiedział wszystko, co w Niebie i na ziemi dzieje się, powiedział: Talmud — to nikczemna niewolnica, a Kabała — to wielka królowa. Czém Talmud napełniony? On napełniony bardzo małemi, podrzędnemi rzeczami. On uczy, co czyste jest, a co nieczyste, co pozwolone a co niepozwolone, co skromne a co nieskromne. A czém Zohar, księga blasku, księga Kabały, napełniony? On napełniony wielką nauką: czém jest Bóg i jego Sefiroty. On ich wszystkich imiona zna i naucza, co oni robią i jak oni świat budują. W nim napisane, że
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/049
Ta strona została przepisana.