Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/074

Ta strona została przepisana.

tak zamyśliłeś się i czemu oczy twoje zrobiły się takie smutne? Imię twoje, znaczy: „światłość“. — Czy tobie nie świeci zawsze słońce pociech i radości?
Młody człowiek, nie zmieniając kierunku spojrzenia, w zadumie wstrząsnął powoli głową.
— Nie! — odszepnął, — na mojém sercu leży wielki smutek!
Dziewczyna pochyliła się ku niemu blizko.
— Meir! — zawołała, — a zkąd u ciebie ten smutek na sercu?
Milczał chwilę, potém zwolna odpowiedział:
— Ztąd, że są u nas czarni ludzie, i że u nas wszędzie tak czarno... tak czarno...
Dziewczyna spuściła na dłoń czoło, i jak smutne echo powtórzyła:
— Oj czarno!
Meir zamyślonemi oczyma patrzał wciaż w dal, w stronę, kędy długi szlak lasu rozdzielał złotą równinę z liliowym skłonem nieba.
— Gołdo! — ozwał się półgłosem.
— Co? Meir!
— Czy ty nigdy nie chciałaś wiedziéć i widziéć, co tam za tym lasem gęstym i wysokim dzieje się daleko... daleko na szerokim świecie?
Dziewczyna milczała. Z postawy jéj, pochylonéj ku młodzieńcowi, i oczu jéj, szeroko rozwartych, płomiennych, poznać było można, że kiedy patrzała na niego, nic już więcéj na całym szerokim świecie widziéć nie chciała.
Ale Meir mówił daléj:
— Jabym od ptaka skrzydeł sobie pożyczył, aby tam za ten las, daleko, poleciéć...
— Czy tobie piękny dom bogatego Saula nie miły? czy tobie nie miłe twarze twarze braci, krewnych i przyjaciół twoich, że tybyś od nich skrzydłami ptaka chciał odleciéć? — z tłumioném uniesieniem żalu, czy przestrachu, szepnęła dziewczyna.
— Miły mi dom dziada mego Saula, — odszepnęły usta zadumanego młodzieńca, — i miłe mi twarze wszystkich braci i krewnych moich... Ale jabym chciał za ten las poleciéć, ażeby wszystko wiedziéć i bardzo mądrym stać się, a potém tu powrócić i wszystkim tym, co w ciemnościach siedzą i w kajdanach chodzą, powiedziéć, jak oni mają zrobić, żeby z ciemności wyjść i kajdany swoje z siebie otrząsnąć...
— I ja bardzo ciekawy, — mówił daléj po chwili milczenia, — jabym chciał wiedziéć, jakim sposobem gwiazdy po niebie chodzą i trawy z ziemi wyrastają... jak wszystkie narody na ziemi żyją i jakie są rozumne i święte ich księgi? i jabym chciał wszystkie rozumne księgi te przeczytać, i z nich nauczyć się myśli Bożéj i doli ludzkiéj, ażeby dusza moja stała się tak pełną wiedzy, jak pełném wody jest wielka przepaść morza... Ja taki ciekawy... ja takbym chciał...