Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/087

Ta strona została przepisana.

łamed otworzył nawpół drzwi i, wchylając głowę do obszernéj izby, zawołał donośnym i tryumfalnym głosem:
— Rebe Saul! Ciebie wielkie szczęście i wielki honor spotyka! Rabbi Izaak Todros, doskonały pobożny i pierwszy mędrzec świata, jutro dom twój nawiedzi!
Z głębi obszernéj bawialnéj izby bogatego kupca, suchy od starości, lecz silny głos odpowiedział:
— Ja Saul Ezofowicz, dzieci, wnuki i prawnuki moje, czekać będziemy nawiedzin rabbi Izaaka z wielką radością i wielkiém pragnieniem w sercu. Niech sto lat żyje!
— Niech sto lat żyje! — powtórzyła wychylająca się przez drzwi twarz ciemna z okrągłemi oczyma i zniknęła.
Drzwi zamknęły się. Stary Saul siedział na kanapie i czytał Zohar, którego jednak głębokich objawień, pomimo największych wysileń, objąć nie mógł umysł jego, do świeckich interesów przywykły. Zbrużdżone czoło jego chmurném nagle stało się i niepokój zamigotał mu w oczach. Zwrócił się do starszemu z synów swoich, Rafałowi, który, przy stole poblizkim siedząc, spisywał w rachunkowéj książce cyfry kosztów i zysków miesiąca, i zapytał:
— Czego on tu przyjdzie?
Rafał wzruszył ramionami na znak niewiadomości.
— Czy on do nas przyczepkę ma jaką? — zapytał znowu starzec.
Rafał, podnosząc twarz z nand rachunkowéj książki, odpowiedział:
— Ma.
Saul drgnął.
— Nu! — zawołał, — a co za przyczepka może być? Czy kto z naszéj familii zgrzeszył?
Rafał rzucił krótko:
— Meir!
Twarze ojca i syna stały się smutnemi i niespokojnemi. Izaak Todros nawiedzał zwyczajnie członków gminy swéj bardzo rzadko i wtedy tylko, gdy szło o ważne jakieś religijne sprawy lub przekroczenia. A i te jeszcze nawiedziny rzadkie spotykały tylko najdostojniejszych i najwpływowszych członków gminy. Biedny, szary lud oblegał sam lepiankę rabbina i na każde skinienie jego przylatywał z niewysłowioną radością lub trwogą.

∗             ∗

Rabbin Izaak Todros ascetą był i mamoną gardził. Zaszczytów jednak wszelkich i oznak czci, któremi go otaczano, nie odrzucał, i wtajemniczeni w głębsze myśli jego i uczucia wiedzieli o tém, że je lubił bardzo, a nawet dopomniałby się o nie stanowczo, gdyby ktokolwiek pomyślał kiedy o odmówieniu mu ich lub umniejszeniu. Dla tego cały lud ubogi i wszyscy, którzy mu się