Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/187

Ta strona została przepisana.

na niebie świeci! A dla czego to nie może być! Czy ty zejde, nie słyszałeś, że wypadki takie przytrafiały się już zaprzeszłego roku i przeszłego roku w różnych stronach... Takie wypadki, zejde, przytrafiają się coraz częściéj, a od nich każdemu prawemu Izraelicie serce ściska się od boleści, a czoło pali się od wstydu!
— Zkąd ty to wszystko możesz wiedziéć? Zkąd ty to wszystko tak dobrze możesz rozumiéć? ja tobie nie wierzę!
— Zkąd ja to wszystko mogę wiedziéć i rozumiéć! Zejde! ja w twoim domu chowałem się. A do twego domu wielu zawsze ludzi przychodziło i przyjeżdżało: Żydów i chrześcijan, kupców i panów, bogatych i biednych... Oni z tobą o interesach rozmawiali, a ja słuchałem i rozumiałem. Czemuż ja teraz nie mam rozumiéć?...
Saul milczał znowu. Najsprzeczniejsze uczucia malowały się na twarzy jego, głęboko zaniepokojonéj. Nagle, gniew na wnuka wezbrał mu w piersi.
— Ty zanadto rozumiesz! — zawołał, — ty zanadto ciekawy jesteś! Dusza twoja, pełna niespokojności, niespokojność wszędzie wnosi! Ty mnie spokój mojéj starości trujesz! Ja dziś szczęśliwy byłem, dopóki ciebie oczy moje nie zobaczyły! Jak ty wszedłeś, weszłą z tobą zgryzota!
Meir pochylił głowę.
— Zejde! — rzekł smutnie, — za co ty mnie łajesz? Ja nie ze swoim interesem do ciebie przyszedłem...
— A na co tobie do cudzych interesów mieszać się? — z wahaniem w głosie wyrzekł znowu starzec.
— To nie jest cudzy interes! — żywiéj już odparł Meir, — Kamionker Izraelitą jest... on nasz... a na co on brzydkiemi postępkami swemi duszę Izraela psuje i sławę jego przed światem plami? Zejde! i dla ciebie interes ten cudzym nie jest! Syn twój, Abram, do interesu tego należy!
Saul podniósł się nagle z kanapy i znowu na nią opadł.
— Syn mój Abram! — zawołał.
Potém bystrém, przenikliwém spojrzeniem przeszył twarz Meira.
— Ty nie kłamiesz?
— Ja widziałem i słyszałem... — szepnął Meir.
Saul namyślał się długą chwilę.
— Nu! — rzekł zwolna, — ty masz prawo skarżyć się przede mną na stryja swego! On brat twego ojca i z jego postępku spaść może wielkie nieszczęście i wielka hańba na ciebie i cały ród nasz. W rodzie Ezofowiczów takich paskudnych rzeczy nigdy nie bywało i ja synowi memu zabronię do interesu tego należéć...
— Zejde! powiedz ty także Kamionkerowi i Kalmanowi, żeby oni tego nie robili!
— Ty głupi jesteś! — rzekł Saul, — czy Kamionker i Kalman są synami mymi, albo mężami moich córek? Oni mię nie posłuchają!