— Nie mow: zgoda! na wszystko, na co lud mówi: zgoda! — zawołało głosów mnóstwo, a jeden z nich ciągnął daléj:
— Przekleństwo, które wyrzekłeś, Rabbi, zmiękczyło serce niejednego i ślepotę zdjęło z ócz wielu!
— Usta złośliwe rozdmuchały w sercach naszych gniew przeciw niewinnemu, ale dziś z oczu naszych płyną nad nim łzy, bo ty, Rabbi, klątwą swoją zadałeś śmierć młodości!...
— Gorszą, Rabbi, od śmierci jest klątwa ta, którą ty na niego rzuciłeś, bo on z nią pośród żyjących będzie jako umarły!
— A czyliż nie napisano jest w ustawach wielkich sanhedrynów naszych: Sąd, który raz przez lat 70 wyda jeden wyrok śmierci, nazwany będzie sądem morderców!
— W sanhedrynach nie zasiadali ludzie bezdzietni i twardego serca!
— Kto sieje nienawiść, zbiera żal.
Wołania te i mnóstwo im podobnych wychodziły z pośród gromadki, stłoczonéj u ołtarza. Mieszały się tam głosy, podnosiły się twarze, błyskały oczy rozognione, a rozgorączkowane ramiona rzucały na rabbina i zgromadzenie całe wyzywające, zuchwałe groźby.
Todros nie odpowiadał już. Znieruchomiał całkiem, skamieniał. Z otwartemi usty i wysoko podniesioną powieką miał pozór człowieka, który przestał rozumieć to, co się w około niego dzieje. Ale z tłumu wyskoczył i przed baryerą, oko w oko ze zbuntowaną gromadką, stanął mełamed. Trzęsący się cały, rozsrożony, rozpostarł grube ramiona swe, jakby stojącego na wyniesieniu mistrza osłonić niemi pragnął i krzyknął:
— Biada! biada! biada zuchwalcom, nieoddającym czci temu, który zajęty jest oddawaniem posług Panu świata!
Eliezer odpowiedział:
— Żaden mur nie wznosi się pomiędzy nami a Panem naszym! Ustanowiliśmy pomiędzy sobą ludzi takich, którzy uczyć się powinni Zakonu i tłómaczyć go nieumiejętnym. Ale nie powiedzieliśmy im: oddajemy wam w niewolę dusze nasze! albowiem każdemu synowi Izraela wolno jest szukać Pana w sercu swojém i słowa Jego tłómaczyć według rozumu własnego!
Inni zawołali:
— Niéma pomiędzy Izraelem wyższego i niższego! Jesteśmy wszyscy bracia równi przed Panem, Stwórcą naszym, i nikomu nie jest daném prawo okuwania w kajdany rozumów i woli naszéj.
— Fałszywi mędrcy zgubili nas, bo uczynili rozwód pomiędzy Izraelem a ludami innymi, tak, że jesteśmy jako więźniowie w ciemnicy, których nikt nie nawiedza...
— Ale przychodzi czas, w którym wstrząśnie Izrael kajdanami swemi i pospadają z wysokości swych duchy pyszne i ślepe, a duchy więzione wyjdą na wolność...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/293
Ta strona została skorygowana.