i przelewać w moje. Mając lat dwadzieścia, czynnie już zająłem się gospodarstwem; zrazu była to praca ciężka, mozolna, taka, która wymaga uczestnictwa własnych rąk, budzi przed wschodem słońca i zaledwie parę godzin wieczornych zostawia do porachowania się z własnemi myślami. Ale raźno mi było i ochoczo pracować pod ojcowskiém okiem, z myślą, że mu na stare lata daję opiekę młodego ramienia i byt wygodny zapewniam. Zdarzały się różne przeciwności, nieurodzaje, upadki bydła; ale wszystko to przeniosło się jakoś i naprawiło, dzięki Bogu, i miałem tę najwyższą pociechę, że ojciec mój ostatnie lata swoje przeżył w nowo zbudowanym i wygodnym, choć małym, dworku, który stanął na miejscu starego, na wpół rozwalonego, i że te ściany, w których prawdopodobnie życie całe przepędzę, słyszały jego dziękczynne i gorące błogosławieństwa, jakie przed zgonem na moję głowę zlewał.
Przestał na chwilę mówić Bolesław i twarz jego pokryła się szybko stłumioném wzruszeniem. Jakby chcąc pokryć wzruszenie to, uśmiechnął się wesoło, spojrzał na pana Andrzeja swojém głębokiém, dobrém spojrzeniem i rzekł:
— Ale uważam, że wpadłem na tor opowiadania panu mojéj biografii. Daruj pan! to nie zajmujące. Przypominam sobie, że słyszałem, jak ktoś, który tu u nas w okolicy za bardzo uczonego uchodził, utrzy-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.