— Tak więc — odezwał się — masz pan tylko krok jeden uczynić do ślubnego ołtarza.
— Krok ten jednak dość długo trwać będzie — odpowiedział Bolesław — panna Wincenta bardzo młoda jest jeszcze, bo ma dopiéro rok siedmnasty; za wolą jéj i jéj ciotki, a także i wskutek własnéj rozwagi, postanowiłem czekać rok jeden jeszcze, chociaż rok już także mija od czasu, jak jesteśmy zaręczeni.
— Zapewne odłożyłeś pan termin ślubu swego dla lepszego wzajemnego poznania się z narzeczoną? — spytał pan Andrzéj.
— O, tego już nam nie potrzeba — żywo odparł Bolesław. — Ja znam pannę Wincentę od dzieciństwa, a okoliczności tak się składały, że od lat pięciu, t. j. od pory, w któréj straciła ojca i została zupełną sierotą, bo matki nie miała już oddawna, widywaliśmy się codziennie prawie.
Zwłoka ta została postanowioną skutkiem uwagi, że lepiéj jest zawsze, jeśli kobieta przyjmuje na siebie obowiązki żony i gospodyni, a może i mające wkrótce nastąpić trudy macierzyństwa, wtedy, gdy jest już w pełni rozwoju swoich sił moralnych i fizycznych. Zresztą ona tak chciała, a niech mię Bóg broni, abym przeciw woli jéj miał przyśpieszać choć o jeden dzień spełnienie najgorętszych życzeń mego serca.
— I panu to oczekiwanie nie wydaje się zbyt tru-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.