Gdzie tam! Jak nieboszczyk mój brat umarł, Wincunia miała lat dziesięć i niczego jeszcze nie uczyła się, zwyczajnie jak szlacheckie dziecko. Ojciec zawsze mawiał: dla dziewczyny nauk nie potrzeba, będzie jeszcze dość czasu do nauczenia jéj czytać!
Potém, kiedy ja sama zaczęłam turbować się koło gospodarki, to ani czasu, ani myśli nie miałam uczyć jéj czegokolwiek, zresztą, po prawdzie mówiąc, niczegobym i nie mogła nauczyć, bo zwyczajnie, jak prosta szlachcianka, panie dobrodzieju, i sama nie mam książkowego rozumu, a co i umiałam kiedy, to dawno już z głowy wyleciało. Wincunia miała lat dwanaście, a jeszcze nie umiała ani a ani b. Żal było patrzéć na dziewczynę, że tak hoduje się, na las patrząc, ale cóż ja na to mogłam poradzić? O guwernantce ani myśléć nie można było, kiedy biéda stała za drzwiami i wkrótce kawałka chleba i dachu nad głową zabraknąć mogło.
Owóż tedy, pan Bolesław, jak zaczął u nas gospodarować, tak zaczął i Wincunią uczyć. Bywało, mówi: „panna Wincenta jak dorośnie, będzie miała niezły fundusz, niech-że ma i oświatę, i wié, jakie to kobieta ma zadanie w życiu i obowiązki względem społeczeństwa, między którém kawał ziemi posiada!“
Uczył ją czytać, pisać, rachować i jeszcze jakichś tam geografii i historyi, i nie wiem już czego więcéj.
Bywało, ja siedzę, robiąc pończochę i tylko słu-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.