skać dobre mniemanie o jego literackiém wykształceniu.
— Byłeś pan zapewne na Wystawie obrazów? — spytał po chwili Bolesław.
— Byłem, byłem — odparł Alexander — jakżebym mógł nie widziéć tak pięknéj rzeczy? ja, panie dobrodzieju, szczególniéj kocham się w malarstwie.
— Więc musiałeś pan widziéć świéżo wystawiony w zeszłym roku obraz Suchodolskiego? ma być bardzo piękny.
— A, obraz Suchodolskiego! widziałem, widziałem; ale nic w nim niéma tak bardzo szczególnego!
I znowu nie wiedział, o czém mówi.
— Utrzymują, że Suchodolski celuje w malowaniu koni, czy pan w istocie to znalazłeś?
— O tak, panie dobrodzieju, celuje w malowaniu koni, prześliczne konie! Ale, à propos koni, byłem w teatrze na Tułaczu, i wystawcie sobie państwo, że tam na scenę wprowadzają konia!
— Na scenę konia! — zawołała pani Niemeńska.
— Konia — potwierdził Alexander — wielkiego, białego, a na nim wjeżdżają Róża i Blanka, te, co to państwo... w żydzie tułaczu...
— Tego to szczerze zazdroszczę panu, że widziałeś teatr warszawski — ozwał się Bolesław — pewno
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.