byłeś pan na sławnym dramacie Z., który z takiém powodzeniem był dawany zeszłego lata?
— Byłem panie; ale co tam dramat! wierz mi pan, że niéma przyjemniejszego widowiska, jak balet. Jest prawdziwie co widziéć, prześliczne dekoracye jedne wyobrażają lasy, inne góry, inne jeszcze pałace i ogrody z bijącemi fontannami, a śród tego wszystkiego baletnice, jak roje motylów latają w powietrzu, w powiewnych różnokolorowych sukniach, zbiegają się, rozbiegają, splatają się w wieńce, a potém jedna z nich wybiega na środek, cała w kwiaty ubrana, i tańczy, zda się, że nie dotyka ziemi, a cały teatr drży od oklasków. Jabym zgodził się połowę życia przesiedziéć na balecie!
— A z drugą połową cobyś pan zrobił? — spytał Bolesław, uśmiechając się z zapału młodzieńca do baletu.
— Przepędził-bym ją w Niemence — odparł śmiało Alexander, skłaniając nizko głowę przed damami.
Pani Niemeńska i Bolesław zaśmieli się, ale Wincunia sponsowiała.
— Bądź co bądź — odezwał się Topolski — choć pan tak chwalisz balet, a ja na nim nigdy nie byłem, wyobrażam sobie jednak, że najulubieńszém dla mnie widowiskiem teatralném byłby dramat, albo dobra komedya, taka np. jak są Fredry.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.