dy nie schowa się już przede mną. Będzie to strategia, jak mówi pani Karliczowa!
Śród takich rozmyślań chodził długo po pokoju, uśmiechał się i motał coś sobie na jasny wąsik.
Nazajutrz pojechał do X. i dwa dni nie wrócił do domu; fama niosła, że w tym czasie zgrał się strasznie w bilard na sali. Ale za to potém trzy tygodnie ani krokiem z domu nie ruszył, nie chodził nawet polować na wrony, ale siedział w swoim pokoju i ciągle koło czegoś majstrował. Ojciec nadziwić się nie mógł téj zmianie i coraz weseléj poglądał na syna. Pani Snopińska, wszedłszy raz do jego pokoju, zobaczyła na stole śliczny koszyczek do kwiatów, świeżutko upleciony z farbowanéj łozy, a bardzo zręcznie i misternie zrobiony. Na tokarni stał również inny, ładnie utoczony, z orzechowego drzewa.
— Dla kogo to wszystko zrobiłeś, Olesiu? — spytała Snopińska.
— To sekret, moja mamo — odpowiedział Alexander.
— Ależ koszyczek, to prawdziwie bardzo ładny! jak ty to wszystko umiész zrobić, Olutku!
— Ja, moja mamo, wszystko umiem, kiedy chcę — odpowiedział syn, kończąc oplatać koszyczek różową łozą; — to téż pan Andrzéj mówił mi parę razy, że dobrze-by było, gdybym został rzemieślnikiem.
Rozśmiał się na całe gardło. Snopińska klasnęła w dłonie z przerażeniem:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.