było jedyną oznaką życia w głęboko uśpionym dworku.
Przed obrazem Najświętszéj Panny Ostrobramskiéj, zawieszonym nad jéj łóżkiem, Wincunia modliła się przez całą prawie krótką noc letnią, a gorące i smutne musiały być jéj modły, bo kiedy-niekiedy łza spływała z jéj oczu po zrumienionéj i pochylonéj pokornie twarzy.
Alexander zaś, nazajutrz po swéj bytności w Niemence, następującą prowadził rozmowę ze swym służącym, Pawełkiem, pełniącym u niego obowiązki furmana i zarazem lokaja:
— Pawełku, czy wiész o tém, że w X. jest oranżerya hrabiny?
— Wiem, paniczu — odpowiedział chłopak, ustrojony w parodyą liberyi, za którą serdecznie gniewał się pan Jerzy, ale w którą Alexander ubierał swego sługę.
— Oto więc masz pieniądze, siadaj na konia i leć co żywo do X. Pójdź tam do ogrodnika hrabiny i kup u niego bukiet z najpiękniejszych, jakie tylko są, kwiatów. Powinieneś być z powrotem przed dwunastą, a jak się dobrze sprawisz, to dostaniesz na piwo.
Po chwili, Pawełek, na pstrokatym fornalskim koniu, jak strzała pomknął się ze dworu. Ujrzał go tak pędzącego wracający z sianożęci pan Jerzy.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.