jechania do niéj, będąc tak żywo zajętym Wincunią; dosyć, że zamknął się pewnego dnia w swoim pokoju i z rozpaczliwą energią wziął się do własnoręcznego wyrabiania kinkietów. Dwa dni toczył i heblował, od rana do późnéj nocy, aż mu pot kroplami z czoła spływał, ale na trzeci dzień kinkiety były gotowe. Składały się one z kilkunastu półkuli, pięknie wyrobionych z orzechowego drzewa, zaopatrzonych w dziurki do wsadzania świec i w osobne kółka, służące do zawieszania całości na gwoździach. W dzień balu półkola te miały być pozawieszane na ścianach i ozdobione wieńcami. Był to pomysł oryginalny, prawdziwie sielski, ale zręcznością wykonania przynosił zaszczyt dobremu smakowi młodzieńca i świadczył raz jeszcze o jego wielkich zdolnościach do mechanicznych robót.
Na dwa tygodnie przed balem, rozpoczęło się oddawanie wizyt sąsiedztwu przez obojga państwa Snopińskich. Ku temu celowi kupioną została kareta hrabiny, która od niepamiętnych już lat stała nieużywana w wozowni i niewiadomo jakim sposobem dostała się na własność komisarzowi hrabiny, Kotowiczowi. Sprzyjaźniony z Kotowiczem, Alexander, wiedział o jéj istnieniu i, choć to była odwieczna landara na stojących resorach i z okropnym murzynem drewnianym w czerwonéj czapce, sterczącym w tyle pudła, kupił ją za małą summę, co wprowadziło w dobry humor pana Jerzego. Alexander kazał zrąbać
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.