Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

jém. Ale co się stało nie odstanie i daremnie-by teraz było rozwodzić przed tobą żale nad przeszłością. Niechże miłość moja dziś przynajmniéj okaże się tobie w słowach ojcowskiéj przestrogi i nauki... — Otarł nieznacznie łzę, która cisnęła się mu do oka i mówił daléj:
— Żenisz się i dobrze robisz; chciałem tego, bo sam ożeniłem się bardzo młodo z kobietą, którą szczerze miłowałem i do dziś dnia jeszcze miłuję, mimo lat podeszłych. Wiem, co to jest familia, jakie poczciwe uczucia wkłada ona do serca i jak wypędza z głowy niestatek i głupie nałogi. Ty, mój chłopcze, masz dobre serce, spryt niepomierny, pojęcie, jakiém nie każdego Pan Bóg obdarzył, ręce zdatne do wszystkiego, do czego się szczerze wezmą. To są twoje zalety, których ci nikt odmówić nie może. Ale zarazem jesteś wietrzny, bałamut, nie lubisz pracy, a lubisz hulanki, masz pańskie fumy i zachcianki, które biednego szlachcica do torby i kija żebraczego prowadzą. Otóż, dopóki byłeś przy nas, wolny, sam jeden, było to złe, ale mniejsze; teraz, gdy się ożenisz, będzie to złe kapitalne, jeśli, uchowaj Boże, nie przełamiesz go w sobie. Bo uważasz, moje dziecko, ojciec familii to nie puste słowo, owszem, przedstawia ono pełno obowiązków, wyrzeczeń się, prac, które człowiek ponosić musi wtedy, gdy już nietylko sam o własnych siłach żyje na świecie, ale, gdy i inni o jego siłach żyją. Jeżeli pojmiesz i spełnisz te obowiąz-