Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

zupełną swobodę, bo będę miał swój dom, swój majątek, swoje stanowisko w towarzystwie. Do tego czasu musiałem o wszystko pytać się i prosić ojca, a choć naprawdę rzadko mi odmawiał, ale za to gderał, gderał, ile wlazło. Prawda, że robił to z dobrego serca, wiem o tém, poczciwy ojciec! Ale zawszeż to była zależność, a jak ożenię się, będę już zupełnym panem mego domu, majątku i postępowania. Wincunia to aniołek! ona nie będzie taka, jak niektóre żony bywają, co to dokuczają mężowi kaprysami i gderaniem. Gdzie tam! to sama dobroć i łagodność! Et wszystko dobrze będzie! Wincunia będzie moją, Topolski weźmie harbuza, będę miał własny dom i majątek, a dla tego swobody mojéj nie stracę! No, już téż trochę jéj stracę... ma się rozumiéć... ale nie zupełnie...
Zaczął nucić piosenkę, w któréj powtarzało się często imię Wincuni i spać się położył.
Ostatni obraz, który ujrzał przed zamknięciem oczu, było dziewczę w różowéj sukni, śród zmroku stojące w progu drzwi i, z rękoma złożonemi w jego dłoniach, mówiące po cichu:
— Kocham i będę twoją!
Wpatrując się w to urocze widziadło, usnął z rozkosznym na ustach uśmiechem.