Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.
XII.
Odrzucony.

O dość wczesnéj przedpołudniowéj godzinie, Wincunia stała w swoim pokoju przy tém samém otwartém oknie, przy którém wczoraj długo rozmyślała i walczyła. W twarzy jéj i postawie malowało się silne postanowienie, milczała i wzrokiem prowadziła za ciotką, która żywo i nierównym krokiem chodziła po pokoju. Okulary pani Niemeńskiéj podniesione były na czoło, w ręku trzymała rozpostartą chustkę do nosa, którą machała, gestykulując. Suknia jéj była źle zapięta, czepek ułożony na bok, cała słowem osoba przedstawiała niezmierny niepokój i zakłopotanie.
— O Matko Bozka Ostrobramska! — wołała, nie przestając chodzić — co ja jemu powiem? Jak ja jemu to powiem? Oto nawarzyłaś piwa Wincuniu! Kto to mógł tego spodziewać się? Tyle lat znajomości, przyjaźni i jak tu teraz tego człowieka raptem obu-