Miałem przeczucie... ale brałem je za urojenie... związek mój z Wincunią zdawał się tak ścisły... tak pewny...
— Cóż jest pewnego na tym świecie, kochany panie! — przerwała z westchnieniem pani Niemeńska.
— Cóż jest pewnego na świecie? — powtórzył zwolna Bolesław — ja przecież myślałem, że to było pewne, jeżeli jednak Wincunia mię nie kocha... jeżeli to potrzebne do jéj szczęścia...
Zatrzymał się, jakby mu tchu zabrakło.
— Ustępuję z drogi jéj życia! — dokończył, powstając z ławki; zdwojona bladość twarz mu pokryła i znowu plecami oparł się o drzewo.
Pani Niemeńska powstała także i sama już nie wiedziała, co ma mówić. Bolesław ozwał się piérwszy:
— Chciałbym tylko, jako dawny przyjaciel zapytać panią, czy w istocie znajdujesz wybór panny Wincenty trafnym? Czy związek z panem Snopińskim zapewnia jéj przyszłość szczęśliwą?... Jeżeli nie kocha mię... może nie zostać moją żoną, ale dla czegoż ma wychodzić za człowieka, który...
Zatrzymał się i po chwili milczenia dokończył:
— W istocie, pani mię posądzić możesz o chęć obmawiania człowieka, który odebrał mi serce Wincuni... ale... wierz mi pani, że w téj chwili mniéj
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.