Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaje mi się, że umrę — rzekł Bolesław i opuścił czoło na dłonie.
Pan Andrzéj położył rękę na jego pochylonéj głowie i rzekł z powagą:
— Nie umrzesz. Tacy ludzie, jak ty, nie mogą i nie powinni umierać z miłości dla kobiety, ani z żalu po niéj.
Mówiąc to, podniósł roletę i otworzył okno, — potok światła i powietrza wpłynął do pokoju.
Milczeli kilka minut i patrzyli na siebie, potém Bolesław wyciągnął rękę do pana Andrzeja i rzekł głosem pełnym wdzięczności:
— Zbawiłeś mię!