Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.
XIII.
Cichy żal.

Pan Andrzéj na kilka tygodni został u Bolesława. W piérwszych dniach nie spuszczał z niego uważnych oczu; zdawało się, że był nawskróś przejęty obawą, aby człowiek, w którym tyle dobrego widział, nie ugiął się i nie złamał pod spadłą nań boleścią, i położył sobie za zadanie podtrzymać, wzmocnić w nim siły moralne w czasie najboleśniejszéj walki, jaką staczać z sobą musiało to serce, tak głęboko zranione i zawiedzione.
— Jest to chwila przesilenia w życiu twém — mówił do Bolesława — możesz z niéj wyjść na zawsze rozbolałym, osłabłym i upadłym na duchu, albo olbrzymem męztwa i panowania nad sobą. Wybieraj!
Koniec lata oblókł się chmurami. Sierpień był chłodny, dżdżysty i posępny; zeschłe liście opadały z drzew i albo żółtym kobiercem słały się do stóp gaju, albo, gnane wiatrem, rozpraszały się po polach, ni-