Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

uszy opuściło! Śmiech zdwoił się, a przytém coraz więcéj rąk trzymało Alexandra za poły i ramiona.
— Nie puścim! nie puścim! — wołano ze wszech stron.
— Jabym dalibóg chciał z wami pozostać, ale cóż z żoną zrobię? — tłómaczył się Alexander.
— Ny, może państwo zanocują w oberży? — ozwała się Szlomowa.
— Bój się Boga, Szlomowo! o milę od domu nocować...
— Mnie spytaj się! — krzyknął Franuś, zeskakując z bilardu — dam ci radę: odpraw żonę do domu a sam zostań z nami!
— Złoty Franuś! kochany Franuś! jedyny do rady! — zawołało kilka głosów.
— A cóż? może i zrobię tak? — rzekł Alexander, namyślając się.
— Zrób tak, zrób Snopiński! — wołano. — Cóż się stanie twojéj żonie, gdy sama odjedzie? Przecie konie masz spokojne i furmana dobrego! zresztą tak blizko...
— Sprobuję — rzekł Alexander i wybiegł z sali, a za nim w pogoń zabrzmiała śród śmiechów hulaszcza pieśń towarzyszy:

„Wilczysko się ożeniło,
Uszy opuściło!”

— Nie opuściło! zobaczycie, że nie opuściło! —