Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

mi i obradami, złączył się z niemi gorliwie i muszę przyznać, że rzucił nam nawet parę światłych i trafnych myśli. Z niewypowiedzianą przyjemnością patrzyłem na to, ciesząc się w duchu nad wyraz, że jeden z członków towarzystwa, do którego należę, i to mąż kobiety, o któréj przyszłość dbam więcéj niż o własną, zaczyna nabierać zacnych i poważnych zamiłowań. Niestety! radość ta krótko trwała.
„Pan Snopiński, gorliwy i ochotny na piérwszych posiedzeniach naszego małego komitetu, na trzeciém był roztargniony, na czwartém znudzony zupełnie; na piąte już nie przybył wcale i w końcu uchylił się całkiem od zajęć naszych. W człowieku tym są dobre popędy, ale niéma dostatecznie wyrobionéj siły do zmienienia ich w stałe dążenia zasady. Podaną mu dobrą myśl chwyta z razu gorączkowo, ale prędko ostyga i umysł jego, nawykły do próżnowania, nuży się wkrótce i zwraca ku lekkim przedmiotom, do których przywykł, lub całkiem usypia. Zdolności nawet bardzo żywych i energicznych mu nie brak; to nawet, czego nie umié i o czém pojęcia nie ma, zdaje się odgadywać siłą intuicyi i wrodzonego sprytu; ale te niepospolite zdolności przytłumione są grubą warstwą zaniedbania. Myśl jego porównać można do niezmiernie urodzajnego, ale opuszczonego pola: im więcéj w niém soków żywotnych, tém bujniéj i gęściéj porastają na niém chwasty; niekiedy rozkwita śród nich