tycznego kwadratu i bardzo już prędko dosięga poziomu wzajemnego zobojętnienia.
Na tym poziomie nieszczęście rozkłada się smętnym rozłogiem, porosłym chwastem zgryzot i żalu...
Między temi chwastami coraz bardziéj plątały się stopy młodych małżonków, ale dla Wincuni wzrastał śród nich przecudny kwiat macierzyńskiéj miłości i przykuwał do siebie jéj oczy tak, że jeszcze niezupełnie dobrze widziała, co działo się i powstawało koło niéj. Alexander nudził się i trudził pochodem po jednostajnéj równinie ciszy i zajęć domowych, coraz mocniéj poczuwał żal za utraconą swobodą i coraz częściéj opuszczał dom, szukając nowéj karmi dla rozigranego, niezdolnego do skupienia się i stałego działania ducha.
Jak mówiła Szlomowa Topolskiemu, w rok po ślubie, zaczął znowu zaglądać na salę i odnowił stosunek swój z panią Karliczową.
To ostatnie może-by samo przez się nie przyszło, ale dopomogła temu sama powabna pani. Pewnéj niedzieli, wychodząc z kościoła ze znudzoną twarzą i kapryśném niezadowoleniem w wyrazie ust, spostrzegła na cmentarzu Alexandra, który ukłonił się jéj z daleka. Skinęła na niego, aby się zbliżył do niéj i rzekła z uśmiechem:
— Widzę, panie Snopiński, że przysłowie nie kłamie, mówiąc: kto się ożeni, ten się odmieni! Od czasu jak ożeniłeś się pan, ani razu nie byłeś w Piasecznéj.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.