Wincuni przykrą była myśl wejścia w bliższe stosunki ze światową panią. Dawniéj, gdy nie znała jeszcze Alexandra, a potém gdy go zaledwie znała, dochodziły jéj uszu niepochlebne zdania różnych ludzi o pani Karliczowéj, z któremi mieszały się niekiedy żartobliwe napomknienia o jéj sympatyi, czy słabości, dla młodego Snopińskiego, i o jego częstém bywaniu w jéj domu. Ani wtedy jednak, ani témbardziéj potém, w piérwszych miesiącach po ślubie, nie zastanawiała się nad znaczeniem tych żarcików, w których imię jéj męża mieszało się z nazwiskiem zalotnéj wdowy. Ale odkąd Alexander począł znowu bywać często w Piasecznéj, a oczy Wincuni poczęły szerzéj patrzéć na świat i lepiéj pojmować różne jego sprawy, poczuła rodzaj instynktowego wstrętu do pani Karliczowéj; jakieś niewyraźne przypuszczenia, podejrzenia, przesuwały się po jéj umyśle, a parę razy miała przebłysk jasnego pojęcia, że próżna kobieta bawi się jéj mężem i wciąga go w świat próżności i rozrywek, które go coraz bardziéj odrywają od niéj i od domu. Wszakże zwyciężyła siebie i pomyślała:
— Źle było-by z mojéj strony, żebym się zbyt często sprzeciwiała Olesiowi, uczynię lepiéj ofiarę z siebie, a dogodzę jemu.
Powiedziała więc z uśmiechem, że zgadza się na oddanie wizyty pani Karliczowéj, jeśli tém uczyni mężowi przyjemność. Alexander, któremu, niewiadomo dla czego, zdawało się, że Wincunia silnie sprzeciwiać
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.