stycznie i oryginalnie, często w ciemne barwy, najczęściéj czarno. Włosy miała olbrzymie, krucze i lubiła wplatać w nie perły lub korale, niekiedy zarzucała na głowę hiszpańskie mantille z delikatnych koronek, które opływały jéj postać falami jedwabnéj pajęczyny.
Taką była pani Karliczowa, taką uczyniło ją wychowanie, ludzie, otaczający ją od dzieciństwa, zawód piérwszéj miłości, blask świata, niezależność, bogactwo i z tém wszystkiém łącząca się płomienistość fantazyi. Na dnie jéj istoty leżało pierwotnie wiele bogatych skarbów, złożonych tam ręką natury. Bogactwa te częścią rozproszyły się po krętych drogach, któremi postępowała piękna kobieta, częścią leżały jeszcze w jéj duszy, czekając, aż czar i okoliczności rozbudzą je i powołają do życia. Miałoż to nastąpić kiedy? Ci, którzy z blizka znali panią Karliczową i całe jéj położenie, przewidywali, że wkrótce ważne zmiany wstrząsną jéj exystencyą, a zarazem całym może ustrojem moralnym. Bogactwo jéj bardziéj było pozorne, niż rzeczywiste i tuż, tuż prysnąć mogło, jak bańka mydlana, a pozostawić za sobą straszne, zupełne ubóztwo. Piaseczna z przyległościami była tak odłużoną, że nie starczyła już od lat kilku na pobyt swéj dziedziczki w mieście, mianowicie na pobyt tam pełen zbytku i blasku. Mieszkała więc na wsi, bo wolała, jak Cezar, piérwszą być między ostatniemi, niż ostatnią między piérwszemi. Na bilans dochodów swych i rozchodów nigdy nie zwracała bacznego
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.