Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

ta, dowcipu, pańskich gustów, zamiłowania w blasku, próżniactwa, wzajemnego odurzenia się mężczyzny i kobiety, niby za pomocą opium.
Pani Karliczowa bawiła się nim, jak dzieckiem, uczyła go chodzić, siedziéć, kłaniać się, śpiewać, mówić po francuzku, mustrowała go, gderała i na przeprosiny podawała do pocałunku białą rękę, błyszczącą brylantowym pierścionkiem.
Czasem zdejmowała z siebie i zarzucała mu na głowę swoję koronkową mantillę, czasem zawiązywała oczy wonną batystową chusteczką i kazała z sobą i z dwiema bawiącemi u niéj pannami grać w ślepą babkę. Był on przez czas jakiś najczęstszym i najpoufalszym jéj gościem; piękna wdowa bawiła się nim, jak ładnym i roztropnym dzieciakiem, bawiły się nim i jéj kompanionki, a żadnéj z nich nie przyszło ani do myśli, jak ta zabawa szkodliwą być mogła temu, kto był jéj przedmiotem. Alexander zaś rozpływał się w zaszczytach, jakiemi być mienił łaski bogatéj i pięknéj sąsiadki, i coraz bardziéj chłonął w duszę zamiłowanie blasku i próżniactwa, panującego w jéj domu.
Gdy tak na lśniących parkietach Piasecznéj Alexander został już dostatecznie wyedukowany i wytresowany, gdy umiał już zgrabnie chodzić, siadać i kłaniać się, gustownie ubierać się, gdy cała osoba jego manierem i ubiorem wybitnym odróżniła się od szlacheckiego tła, którém był otoczony, a zbliżyła się do kolorytu wielko-światowego, gdy jeszcze oprócz te-