trzéć na co innego; ale dwie postacie, jedna silna duchem, myśląca, szlachetna, druga piękniejsza wprawdzie zewnętrznie ale płocha, niedołężna, rozbawiona, upornie przedstawiały się oczom jéj ducha, a głos wewnętrzny, natarczywy, bolesny, wołał do niéj: porównaj! porównaj!...
I coraz prędzéj, coraz wyraźniéj sprawdzały się przepowiednie starego oryginała, pana Tomasza; Wincunia budziła się z hallucynacyi, miraże pierzchały, okazywała się rzeczywistość, wyrosła z kryształowych pałaców marzeń, ziejąca czarném dnem przepaści.
Około jesieni Alexander wyjechał do rodziców na kilka tygodni. Wincunia, pozostawiona sama, więcéj jeszcze miała czasu do kształcenia się i rozmyślań. Od wyjazdu pana domu cisza zapanowała w Niemence, kiedy niekiedy tylko zajrzał tam z odwiedzinami jaki sąsiad lub sąsiadka. Wystarczało jednak tych odwiedzin, aby do ucha Wincuni dochodziły słowa i wieści, rzucające cień na jéj męża i draźniące jéj serce i miłość własną kobiecą.
Pewnego dnia, naprzykład, jeden z dawno znajomych, prostoduszny i otwarty wieśniak, odwiedzający Niemenkę, rzekł do Wincuni:
— Prawdziwie nie pojmuję, jak mąż pani mógł na tak długo dom opuścić, w porze tak ważnéj dla gospodarza.
— Pozostawił ekonoma, który go zastępuje — odrzekła młoda kobieta.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.