wość, praca, tu światło ducha i szczęście!... — szepnęło jéj serce.
Westchnęła całą piersią i zwolna odeszła ku Niemence.
Po wyjeździe Alexandra do rodziców, Wincunia otrzymała piérwszy list, bardzo śpiesznie i czule napisany. Pisał, że tęskni za nią i malutką Andzią, że postara się jak najprędzéj wrócić, a tymczasem całuje ją po tysiąc razy. W ciągu pisma nazwał ją nawet parę razy „śliczną perełką”, a była to nazwa, któréj używał najczęściéj, mówiąc z nią w owém cudowném półroczu poślubném... Drugi list przyszedł znacznie późniéj i był o wiele chłodniejszym; trzeci zawierał już tylko parę wierszy, napisanych na prędce, donoszących o dobrém zdrowiu i rychłym powrocie i zakończonych pretensyonalnym podpisem „ton affectueux mari”. Potém Wincunia żadnego nie otrzymała listu, choć upływały tygodnie, a mąż jéj nie wracał.
— Musi codziennie wybierać się w drogę i dla tego nie pisze — mawiała do siebie — zresztą, cóż dziwnego?... — dodawała i bolesny uśmiech okrążał jéj usta. Uśmiech ten mógł się wyrazami tłómaczyć tak: może tam znalazł drugą panią Karliczową! Zupełne, gorzkie rozczarowanie obejmowało ją; zwątpienia wkradały się w umysł, a z niemi razem zobojętnienie do Alexandra coraz bardziéj wnikało do serca.
Nie zabrakło téż jéj i pewnego wyjaśnienia powodu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.