długiéj nieobecności i długiego milczenia męża. Jeden z sąsiadów przyjechał raz do niéj i zapytał:
— A w jakich stronach mąż pani dobrodziejki obecnie bawi przy rodzicach?
— Na Polesiu — odpowiedziała Wincunia.
— Ba, ba! — zawołał sąsiad — to już i rozumiem, dla czego tak długo tam bawi! wesoło tam, wesoło!
— Czy pan znasz tamte strony? — spytała młoda kobieta, tłumiąc przykre wrażenie.
— Doskonale! Stryj mój trzymał tam dzierżawę przed trzema laty, w powiecie K...
— Tam też i rodzice Olesia...
— Ot, widzi pani dobrodziejka! Ja bywałem często u stryja, a że byłem jeszcze nieżonaty, to bywało, jak pojadę, i wracać się nie chce ztamtąd. Śliczne towarzystwo! Dworów jak nasiał, a wszystko gościnne, kordyalne, zamożne a i oświecone, pani dobrodziejko, bardzo oświecone!
Powiat K... słynie ze swych miłych dworów i towarzystw. Jeden tylko tam brak... młodych mężczyzn, nie żeby ich wcale nie było, ale że, w stosunku do panien, bardzo mała liczba. To téż, jak zjawi się jaki nowo przybyły młody człowiek, to już może wybierać między pannami, jak mu się żywnie spodoba. Przytém lubią tam bardzo wesołych ludzi, dobrych tancerzy i takich, coby w salonie znaléźć się potrafili. Bo tam, pani dobrodziejko, salony w każdym dworze
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.