nem mężczyzn, przystąpił do stołu, na którym leżały papiery i rachunki, tyczące się dobroczynnego przedsięwzięcia, i zabrał głos z pełną prostoty powagą. Wykrzykniki, pochwały i potwierdzenia co chwila przerywały mu mowę; gdy skończył, doktor przemówił kilka słów o potrzebie zaprowadzenia w okolicy pewnych niezbędnych prawideł i urządzeń hygienicznych; potém nowi znajomi uściskali go z kolei serdecznie i przyrzekli przyjęcie podanych przez niego projektów. Gdy gwar umilkł znowu nieco, proboszcz odezwał się:
— Z pomocą Boga i współdziałaniem poczciwych ludzi, doprowadziliśmy do szczęśliwego końca użyteczne przedsięwzięcie posiadania w okolicy stałego lekarza i urządzenia dla biednych klas szpitalu. Ale nie koniec na tém, panowie, a przynajmniéj nie powinien być na tém koniec. Działajmy daléj równie użytecznie dla siebie; ogólny początek już zrobiony, ale wiele jeszcze uczynić trzeba, aby okolicę naszę doprowadzić do kwitnącego stanu społecznego i rolniczego. Przygotowaliśmy, kochani sąsiedzi, parę projektów, które wam podamy; może uznacie w ich spełnieniu korzyść własną i ludzi, na których czele stoicie, jako oświeceni i bogatsi...
— Jakież to projekta? jakie? — zawołało kilka głosów.
— Jam nie tęgi w wymowie — zażartował proboszcz — i lubo pojmuję plany i podzielam je całą
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.