— I Pola!
— I Odyńca! — wołały panienki, ostępując księdza.
— A nie zapomnijcie tam sprowadzić parę powieści naszego kochanego Kraszewskiego! człowiek jak je czyta, to aż serce rozpływa się. „Kordecki” naprzykład albo „Dziwadła”, to cuda panie nie powieści! — ozwał się młody komisarz z dóbr hrabiny.
— No, a dla jegomości, panie Tomaszu, co sprowadzić do gustu? — spytał proboszcz.
— Ot, chyba Pismo Święte w tłómaczeniu Wujka — odpowiedział po krótkim namyśle oryginał. Proste i zaściankowe, niemniéj jednak skąpane w cywilizacyi datującéj od wieków, umysły, zostały w ruch wprawionemi. W sercach ozwała się dawna sejmikowa żyłka i całe zebranie gwarzyło o rzeczach ogólnych z przejęciem się i zapałem.
Wieczór był już niedaleki, gdy w mieszkaniu księdza ucichł gwar gości. W miasteczku długo jeszcze roiły się po ulicach bryczki, najtyczanki, szlacheckie staroświeckie powozy; postacie szlachty, owinięte w szuby i płaszcze od jesiennego wiatru, który dął i świstał na placu. Sąsiedzi zachodzili jeszcze na chwilę to do doktora, to do Szlomy, to za interesami do rzemieślników. W końcu rozjechali się już o zmroku.
Wincunia o zmroku téż wróciła do Niemenki.
Weszła do pokoju, w którym stała kołyska jéj dzie-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.